top of page

Wrocław

Już tylko miesiąc pozostał do naszego startu w maratonie, za nami setki przebiegniętych kilometrów, litry wylanego potu i tysiące spalony kalorii. Tu muszę przyznać, że koledzy/koleżanki - którzy trenują w oparciu o plany treningowe - mają kosmiczne wyniki, a moje obawy o ich przebiegniętych kilometrach, nie mają pokrycia. W końcu ktoś kto stworzył plan treningowy ( a nie stworzył go Pan Mietek z pod nocnego ) musi mieć wiedzę, na temat reakcji organizmu na takie wybieganie. Ja – jeśli będę brał udział w kolejnym maratonie, na pewno też skorzystam z jakiegoś planu, który będę w stanie zrealizować. Mam za sobą kilka wybiegań w tym ostatni który wspominam najlepiej z dotychczasowych. Przy nim się zatrzymam na chwilę. Po pierwsze o tym, że pobiegnę z większą grupą dowiedziałem się późnym wieczorem poprzedzającym dzień w/w treningu. W związku z upałami jakie towarzyszą temu mocno nieprzewidywalnemu krajowi, start zaplanowany został na 5 rano. Co okazało się pomysłem idealnym. Biegnąc w tak doborowym towarzystwie, troszkę się obawiałem o swoją formę, jednak o dziwo okazało się ona całkiem niezła. 31 km przebiegnięte w poniżej 3 godziny – wywołało moją satysfakcję. Ja biegający do tej pory raczej samotnie, odkryłem masę pozytywów z biegania w grupie. Po pierwsze jest do kogo otworzyć dziub – zakładając, że biegniesz tempem pozwalającym przy tym otwartym dziobie coś wydukać, i nie służy on jedynie do łapania powietrza ( i much). Po drugie co jednak jest najważniejsze – kwestia bezpieczeństwa – masz asekurację, nigdy nie wiadomo co się przydarzy na trasie. Po trzecie motywacja – dużo ciężej jest wtedy na chwilę przystanąć przerwać trening – swoista obawa jak zostanie to odebrane. Chociaż to raczej jedynie moja obawa. A kiedy jest założenie na dane tempo i nieświadomie zaczniesz przyśpieszać – to zaraz przestaniesz. I kolejny aspekt, który akurat jest bardzo osobisty, mogłem porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o treningach, o startach i o nich samych – co chyba jest najbardziej interesujące. Podsumowywując cały trening zasłużył na 5+.A ja zebrałem sobie dane czy nadajemy na tych samych falach, czy mamy podobne poczucie humoru, na ile mogę sobie pozwolić, żeby potem nie wyjść na totalnego buraka. I tak żyjemy w buraczanych czasach – więc mogło by się przejeść. Nawet nie wiem ile już spotykam się grupą, nie jest to długo – ale mam bardzo fajne odczucia. Z niektórymi fajnie mi się rozmawia, z innymi nie miałem okazji, więc nie napiszę, że mniej bo było by to nie fair. Wystarczy tych komplementów, bo się za słodko zrobi J. Zostało nam jeszcze jedno wybieganie, może nie kalibru + 30 km, ale niewiele mniejsze, chciałbym jeszcze raz pobiec go w grupie czy się uda to zobaczymy. W każdym bądź razie ja już zaczynam żyć 13 września. Ktoś zapyta co Ci dały setki kilometrów, litry potu i setki kalorii? Dały mi niezłą formę, kilkanaście kilogramów mniej. Znajomość z fantastycznymi ludźmi z pasją i marzeniami. A Ci co na nas patrzą jak na idiotów biegających w upale, w deszczu i zimą niech wytrą sobie szyję …. bo im jad spływa.


Recent Posts
Archive
bottom of page