top of page

Cz.3 - cierpliwość


Przed przygotowaniami do biegu, przeważnie każdy biegacz ( mam nadzieję ) posiłkuje się wiedzą bardziej doświadczonych osób, lub porządna lekturą która można znaleźć na necie. Są też tacy którzy korzystają z planów treningowych. Ja zaczynając bieganie czerpałem wiedzę z doświadczenia moich kuzynów. Jeden szczęśliwy maratończyk ( o którym wspomniałem w blogu Marzenie ) i drugi już ultramaratończyk. Czyli wiadomym było, że „czuwali nade mną” i całe szczęście…. Jestem osobą dosyć mocno narwaną, czyli efekty mojej pracy najlepiej jak się pojawiają od razu. Pierwszy trening w moim ówczesnym mniemaniu miał być szybki, prosty i wzbudzać podziw, przecież jako nastolatek biegałem w zawodach międzyszkolnych z jakimiś tam mniejszymi lub większymi sukcesami – ale jednak. Jednak wtedy miałem naście lat i nie byłem z ok. 20 kg nadwagą. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy po 2. 73 km, chodziłem jak rycerz w zbroi któremu się kolana nie zginają, niemożność złapania oddechu powodowała tęcze na mojej twarzy i piszczele myślałem, że po prostu pękną. Od tego dnia – dostałem darmowe korepetycje na temat – pokory. Pokory, którą sobie teraz cenię jak mało co. Wiedziałem, już jak to jest zaczynać od zera, więc przyjąłem do wiadomości tezę, że praca czyni mistrza – ale jako w/w osoba, chciałem być tym mistrzem szybciej niż inni – nie byłem. Zwiększony dystans z kosmicznego 2.73 na 3.5 km, nie wywołał u mnie jakieś szczególnej euforii, no ale nie dało się no ni ****, nic z tego nie będzie. Tutaj dostałem kolejną lekcję – zupełnie darmową tak na marginesie – lekcja cierpliwości. Teraz kiedy przygotowania do startu w maratonie dobiegają końca te lekcje które zafundował mi organizm i przyjaźni ludzie zaczynają nabierać jakiegoś kształtu, w którym mogę zabrać głos. To są moje przemyślenia – nie rady. Nie czuję się opiniotwórczą osobą i nie będę udzielał wskazówek , skoro sam ich potrzebuję. Przygotowywałem się do tego startu dłuuugo. Na początku mentalnie, potem pytałem kuzynów o wskazówki „ techniczne”, a potem ich jak i ludzi z naszej grupy o logistyczne. Pytałem wielu osób ( dziś nie będę wymieniał kogo, ale wy wiecie, że to o was myślę :-) )i posklejałem to w spójną całość. Jednak takim najlepszym trenerem okazało się moje ciało, po przeanalizowaniu moich treningów, dosłownie kilka razy się zdarzyło, że nie mogłem wyjść pobiegać z powodu obowiązków, czy to rodzicielskich czy służbowych. Wiele razy dostawałem sygnały od organizmu – „dziś może odpuść”. I tu najcięższa lekcja i mam nadzieję, że ona zaprocentuje – lekcja zdrowego rozsądku. Przy kilometrażach moich kolegów, nie wyglądam rewelacyjnie, jednak być może ja tyle nie potrzebuję. Moim kolegom, życzę zdrowia, żeby tylko się nic tfu nie przyplątało. Dlaczego o tym piszę – ponieważ usłyszałem tez takie zdanie – „tylko nie przeginaj bo może coś się przyplątać”. A cały ostatni cykl moich wypocin jest skierowany do osób które być może odwiedzą naszą stronę, które chcą rozpocząć przygodę z bieganiem. Tę – nazwijmy to „trylogię” ( marzenia , zazdrość, cierpliwość) ma zachęcić do biegania , uczulić i przygotować na możliwe sytuację, przeciwności losu które mogą się pojawić. Ale z taką grupą, z takimi ludźmi jesteś w stanie pokonać wszystko. Wystarczy posłuchać tych bardziej doświadczonych …..

P.S. Nie mogę się doczekać wtorku - godzina 19 – Stadion MOSiR Olkusz…..darmowa autoreklama :-)


Recent Posts
Archive
bottom of page